Uzależnienie? Kolejna ważna informacja o nas wywiad
Zapraszam do lektury wywiadu, który pod koniec zeszłego roku przeprowadziła ze mną Magdalena Felis.
“Musi się coś wydarzyć, żebyśmy zaczęli się sobie przyglądać – boli mnie brzuch, więc zaczynam się badać. Z uzależnieniem jest podobnie. Zawsze są dwa głosy: jeden ci mówi, że to koniec świata, że się uzależniłeś i trzeba się zastrzelić, a drugi, że wszyscy piją i da się z tym żyć. Mnie interesuje kierunek, który jest w uzależnieniu. Co ci daje ten alkohol? Jak by to było, gdybyś się mogła uspokoić tak naprawdę, przytomnie? – mówi Mikołaj Czyż, psychoterapeuta, autor aplikacji pocotorobie.pl do refleksji nad swoimi skłonnościami do uzależnień.”
Magdalena Felis: Zauważyłam ostatnio, że coraz więcej palę. Oczywiście daleko mi do uzależnienia, ale zaczęłam się zastanawiać, czy dołączę do tej grupy ludzi, którzy myślą, że palą rekreacyjnie, aż tu nagle okazuje się, że muszą w nocy jechać na stację benzynową po papierosy.
Mikołaj Czyż: Są ściśle ustalone kryteria diagnostyczne, które dają jasną odpowiedź czy jesteś uzależniona czy nie. Dla mnie uzależnienie zaczyna się wtedy, kiedy ludzie tracą przytomność wokół pewnych decyzji…
To znaczy?
Na przykład kiedy mówią takie dziwne rzeczy w rodzaju: „Nie jestem jeszcze uzależniony”. Zaprzeczanie i wypieranie to zresztą jedno z kryteriów diagnostycznych.
W podejściu psychologii procesu – metodzie autorstwa Arnolda Mindella – uzależnienie traktuje się jako coś celowego – nie przypadkowego. Substancja czy zachowanie, którą stosuję, przenosi mnie w inny stan, umożliwia dostęp do doświadczeń, do których inaczej trudno się dostać.
Czyli na przykład piję alkohol, żeby się rozluźnić, przestać się stresować, odpocząć na chwilę od tego, że się martwię, że nie mam na czynsz?
Jestem spięty, a chcę być towarzyski: rozluźnić się, wchodzić łatwo w relacje, swobodne rozmowy. Żeby było prościej, korzystam z używki – substancji lub czynności. To rodzaj wehikułu: puk! – i jestem gdzie indziej: wyluzowany, uśmiechnięty, rozmowny. Jest tylko jedno „ale” – kiedy używam substancji, np. alkoholu, żeby być towarzyskim, nie mogę tak naprawdę w satysfakcjonujący sposób tego osiągnąć. Zbliżam się do tego trochę, ale to wciąż substytut. A sedno polega na tym, że kiedy stosuje substytut, ograniczam sobie możliwość osiągnięcia tego stanu, na którym tak mi zależy. Jak mówi Max Schupbach: „Chcę być w domu, a ląduję w hotelu”
Wszyscy mamy jakiś brak, jakąś tęsknotę – czy to znaczy, że wszyscy mamy tendencje do uzależnienia?
Wszyscy mamy na nie miejsce. Ale to nie jest stygmatyzujące – to ważny sygnał ze środka: czego mi brakuje? O co mi chodzi? Co naprawdę się dzieje? Ludzie surowo oceniają zachowania uzależnieniowe, liczą kieliszki wódki, papierosy, łapią się za głowę, karcą, a jednocześnie pobłażają sobie. W takim skrajnym dwugłosie nie ma miejsca na to, żeby się zastanowić: „Halo! Jak się mam? O co mi chodzi? Dlaczego potrzebuję alkoholu, żeby być blisko ludzi?”.
Czyli właśnie: Po co to robię? To dlatego wymyśliłeś aplikację pocotorobie.pl?
Moja aplikacja, która jest właściwie częścią projektu badawczego, ma wywołać moment, w którym będzie szansa na refleksję, na zadanie sobie pytania. Kiedy ludzie w nią wchodzą i muszą odpowiedzieć na pytanie: „Na co liczę po zażyciu?” albo „Czego chcę uniknąć?”, to muszą się kilka sekund zastanowić. A gdy te kilka sekund przemnożymy przez liczbę odwiedzających osób, to daje dużą ilość ludzkiej uwagi.
To wydaje się trywialne. Naprawdę w normalnym trybie nie zadajemy sobie tych pytań?
Ta aplikacja jest trywialna! Ale mimo tego wywołuje szereg istotnych doświadczeń. Po pierwsze: ktoś z tobą rozmawia – wybierasz wirtualnego rozmówcę po to, żeby była instancja, która cię pyta. Żeby w twoim psychologicznym świecie pojawił się ktoś, kto zadaje takie pytania. Bo ktoś, kto mówi ci, że jesteś głupi, że to robisz, albo: „E tam! Nie przejmuj się!” jest na co dzień pod ręką. Natomiast kogoś, kto pyta, co się dzieje – nie ma.
To badanie jest wstępnym eksperymentem. Próbuję się dowiedzieć czy i w jaki sposób substancje lub zachowania (np. #nikotyna, #zakupy) skorelowane są z grupami doświadczeń (np. #smutek, #złość, #spokój, #radość) oraz jak ludzie dokonują wyboru między nimi (parami doświadczeń). Na tym etapie nie chcę dodawać kolejnych pytań. Mam więc skromne informacje demograficzne o ludziach, którzy korzystają z narzędzia, ale dowiaduję się wiele o ich preferencjach.
Cały projekt ma w zamierzeniu również funkcję społeczną — jego celem jest prezentacja podejścia do zjawisk uzależnieniowych w niepatologizujący i życzliwy sposób. Ma wspierać refleksję na centralnych zagadnieniach problemu oraz dokładność obserwacji. Dla części osób takie podejście jest przydatne ponieważ pozwala dowiadywać się o swoich potrzebach i ograniczeniach, oraz – biorąc je pod uwagę – podejmować bardziej satysfakcjonujące decyzje.
Nie mogę uwierzyć, że tak trudno jest samemu zadać sobie to pytanie…
Kiedy jesteś zrelaksowana i czujesz się dobrze, to możesz się zastanawiać nad sobą, bo to cię nie dotyka, nie wytrąca z równowagi, nie zaburza. Ale uzależnienia pojawiają się na granicach tożsamości, w miejscach, gdzie z założenia jest trudno, gdzie dzieją się z ludźmi dziwne rzeczy.
Co to znaczy „na granicy tożsamości”?
Jeżeli potrzebuję czegoś zewnętrznego, jakiegoś środka albo czynności, żeby przenieść się tam, gdzie „zależy mi, żeby być”, to to miejsce, to już nie jestem ja. Jestem wciąż spięty, nie umiem się zrelaksować, więc zapalam papierosa – sięgam po coś, co jest poza moimi granicami, co inaczej nie jest dla mnie osiągalne.
O uzależnieniach publicznie mówi się zazwyczaj, że to jest kłopot i co z tym zrobić. Dużo energii i zasobów jest poświęconych prewencji i leczeniu, co jest bardzo potrzebne. Ale potrzeba też publicznej uwagi i pytań, zastanowienia się, co to jest ten smutek, rozpacz, od których uciekamy. W pracy nad tym projektem uderzyło mnie, że ludzie przeżywają bardzo trudne doświadczenia – lęk, smutek, złość, napięcie – w zupełnej samotności.
Równie mało uwagi poświęcamy poznawaniu i rozumieniu tych doświadczeń, do których ludzie dążą poprzez uzależnienia, np. ekstazy lub relaksu.
Twoja aplikacja pyta w pewnym momencie, co wolisz: uczucie, za którym tęsknisz czy to, przed którym uciekasz, np. cierpienie. Ktoś naprawdę wybiera cierpienie?
Wiele osób! Gdy widzisz to w kategoriach wyboru, to zaczynasz się wahać. Możesz wybrać to, co zawsze, a możesz – chociażby dla eksperymentu – wybrać coś innego. Nawet jeśli zrobisz to z czystej ciekawości, to coś znaczy. Można się wtedy zastanowić, czym jest to napięcie, od którego uciekamy, czemu jest takie złe i jakby to było go doświadczyć. Może jest nieznośne, potworne, ale do czegoś potrzebne?
Do czego?
Do przytomnego przeżywania na przykład. Psychologia procesu w szczególny sposób przygląda się tym miejscom, gdzie pojawiają się uzależnienia – czyli miejscom na granicy. Jeśli potrafię być smutny i potrafię przeżywać ekstazę, nie mam problemu z jednym stanem, ani z drugim, to przejście granicy między nimi nie będzie dla mnie problemem. W związku z tym nie będę podatny na substancje, które mają mnie za tę granicę przenieść. One są kuszące tylko wtedy, kiedy jest granica, przez którą przejść nie umiem. Jeśli jest półprzepuszczalna, to nie będą działać. To jest gigantyczna funkcja prewencyjna! Strażnik, który mówi “Nie wolno!”, działa do czasu. Do momentu, kiedy powiesz: „Nie mogę przeżyć tego smutku” i zdecydujesz się sobie „pomóc” jakąś drogą na skróty. Czyli używką.
Natomiast ludzie, którzy zagłębią się w doświadczeniu smutku, które im się przydarza – ale nie w wyobrażeniu o nim czy w lęku – zwykle znajdują tam coś, co ma dla nich wartość, co ich zmienia.
Kiedy Cię słucham, mam wrażenie, że wchodzisz w uzależnienia „tylnymi drzwiami” – i to daje jakąś nową nadzieję. Na to, że można je zrozumieć, zobaczyć, gdzie się zaczynają, jakoś spokojnie spojrzeć na motyw, który nas do nich pcha.
To jest tak: jeśli jesteś uzależniona np. od grania na komputerze, to można poznawać intencję, która cię skłania do grania. Zakładając – bez ironii! – że w tej intencji jest coś wartościowego. Ale dlaczego potrzebujesz grać coraz więcej i więcej? Przecież nie chodzi ci o to, żeby się „zaćpać na śmierć” – więc może grając nie dostajesz tego, czego naprawdę szukasz. Jeśli oprzytomniejesz chociaż na chwilę, to to zrozumiesz. I będziesz mogła zastanowić się, gdzie jest ten brak. Psychologia procesu w swoim sposobie pracy nie wyklucza żadnego ludzkiego doświadczenia. Uważa, że tylko akceptując je wszystkie, można pracować nad konfliktami wewnętrznymi.
To krzepiące. W tym rozumieniu uzależnienie nie wydaje się śmiertelnym wyrokiem na zasadzie: „Jestem samotną matką, mam kredyt we frankach i jeszcze uzależniłam się od alkoholu – chyba się zabiję!”. To raczej jakaś zakodowana informacja o mnie samej. Powód, żeby się sobie przyjrzeć.
Na ogół, musi się coś wydarzyć, żebyśmy zaczęli się sobie przyglądać – boli mnie brzuch, więc zaczynam się badać. Z uzależnieniem jest podobnie. Zawsze są dwa głosy: jeden ci mówi, że to koniec świata, że się uzależniłeś i trzeba się zastrzelić, a drugi, że wszyscy piją i da się z tym żyć. Wspieranie tego konfliktu nie ma większego sensu. Mnie interesuje kierunek, który jest w uzależnieniu. Co ci daje ten alkohol? Jak by to było, gdybyś się mogła uspokoić tak naprawdę, bez alkoholu, przytomnie? Czasami ważniejsze jest to przed czym uciekasz. Chcę się dowiedzieć, co się dzieje w okolicach tego wyboru, na granicy.
Problem, z którym się mierzymy, granica, której nie umiemy przejść – to są ważne informacje o nas, źródło wiedzy. A siła uzależnień świadczy o tym, jak mocne są to struktury, jak ważne doświadczenia. Nie przegapmy tej okazji, żeby się im przyjrzeć.